października 21, 2013

Co denerwuje początkującą "krawcową"?

Nie jestem krawcową, dlatego określenie siebie jako krawcowej w tytule tego wpisy dałam w cudzysłowiu. Nie ulega jednak wątpliwości, że jestem osobą początkującą w obsłudze maszyny do szycia. Po kilkunastu uszytych rzeczach wiem już, co mnie denerwuje podczas szycia. Oto moja lista:

  1. Kończąca się nitka w bębenku - no żesz! Zawsze kończy mi się w najmniej oczekiwanym momencie, np. w połowie szytej linii prostej. Wiem, powinnam sprawdzać przed rozpoczęciem szycia ile mam nici. Wiem i sprawdzam, ale przed rozpoczęciem szycia danej rzeczy. Niestety nie wiem na ile mi tej nitki starczy...Efekt jest taki, że już kilkukrotnie nitka skończyła się w połowie. Wrrr.....nie lubię.....
  2. Łamiąca się igła - oj, połamałam już kilka igieł i naprawdę nie wiem jak i dlaczego. Szyłam niewiele, głównie bawełnę i szczerze nie wiem, jak to się dzieje, że igły mi się łamią. Oczywiście w połowie szycia a to oznacza po pierwsze prucie i rozpoczęcie szycia na nowo a po drugie wymianę igły, co w mojej wiekowej maszynie niby jest proste ale wymaga użycia śrubokręta. Śrubka 4 na 5 razy wylatuje mi z rąk, spada na podłogę, na której leży dywan z włosem a ja przez 2-3 minuty tej śrubki szukam. 
  3. Przyspieszanie maszyny - wiem, to ja steruję prędkością szycia. Pretensje mogę mieć tylko do siebie. Cóż jednak zrobię...Szyję sobie w miarę równym tempem i nagle "wrrrrr" poszło! Noga mocniej nacisnęła pedał i po szyciu - zawsze podczas przyspieszenia nie panuję nad materiałem. Efekt jakże mi znany:) - prucie i szycie od nowa. Muszę przyznać, że tu postępy poczyniłam już znaczne, ale....
  4. Prucia - no nie znoszę pruć, szczególnie wtedy, kiedy jest ono wynikiem nie mojego błędu tylko humorów maszyny. A może te humory są przez moje błędy???
Przeczytałam gdzieś, że szycie na maszynie to przede wszystkim cierpliwość i dokładność. O ile z dokładnością nie mam kłopotu (dlatego tyle pruję) to nad cierpliwością muszę popracować.
A jak jest u Was? Denerwuje Was coś podczas szycia? Podzielcie się swoimi doświadczeniami.

23 komentarze:

  1. ha! przeczytałam sobie ten wpis przy obiedzie, wróciłam do szycia i na takiej fajnej długiej prostej - bach, koniec nitki w bębenku (co zauważyłam dopiero na końcu). Ehh... oprócz łamiących się igieł, bo mi się to nigdy nie zdarzyło, podpisuję się pod wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja najbardziej nienawidzę prucia! "o Mamo"! też jestem początkującą "krawcową" ;) i to co mnie dobija to prucie, bo np. zamiast prostego szwu, wychodzą "fale", albo o czymś zapominam, że miałam np. coś połączyć, nie doszywać do końca itp.
    czy to kiedyś minie? :)
    pozdrawiam,
    Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karola, miejmy nadzieję, że to minie:) Ja też tak mam:) żyję nadzieją, że trening przyniesie efekty i kiedyś tego prucia będzie mniej. Tego się trzymajmy:)

      Usuń
  3. oj mnie prucie doprowadza do szału, szyjesz i szyjesz a na sam koniec zazwyczaj wychodzi jakiś "babol" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nina, witaj! Widzę, że prucie Ciebie też irytuje:) Jest nas więcej.
      Pozdrawiam i zapraszam częściej.

      Usuń
  4. 1. Prucie
    2. prucie
    3. prucie!
    4. Uciekająca z uszka igły górna nitka.
    A reszta to na razie (podkreślam: na razie) czysta przyjemność! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pkt 1-3 mam tak samo:) Pkt 4 - może za krótką nitkę zostawiasz i dlatego ucieka?

      Usuń
    2. Taaak, zdecydowanie, czasem zapominam o wyciągnięciu dłuższej górnej nitki. A odpowiadam dopiero dziś dlatego, że jeszcze jednym, co mnie denerwuje, to jestem ja sama - właśnie zszyłam 2 kawałki tkaniny zamiast prawymi stronami do środka, to na odwrót, chyba już drugi albo trzeci raz, ehh... Więc znów prucie ;)))) Dobrzee, że krótkie kawałki... :)

      Usuń
    3. Hihihi, też mi się czasami tak zdarza:)))) Szczególnie wtedy, gdy jestem podekscytowana tym, co szyję:))) Chcę szybko, już zrobić to, co w głowie a potem... czas spędzam na pruciu:))) Szczerze mówiąc już zrobiłam duży postęp, bo nabrałam cierpliwości i szyję już z większym spokojem, przemyśleniem, itp. No, ale jakby nie patrzeć nie jesteś z tym sama:)

      Usuń
    4. "Podekscytowanie" to słowo-klucz! :D Myślałam, że tylko ja jestem taka gapa...

      Usuń
    5. Oj tam gapa:) Wcale nie gapa:)

      Usuń
  5. :) najbardziej spodobało mi się hasło- Cierpliwość :) 100% racji :) cierpliwość, pokora, uśmiech na twarzy i można wracać do szycia ... :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Również mam problem z tą nitką. Pewnie taki urok szycia ;D Mnie osobiście dodatkowo denerwuje moment, w którym przypadkowo przyszywam niepotrzebną część materiału. Np. zeszywam szwy boczne bluzki, a pod stopkę wchodzi mi kawałek bluzki i dodatkowa praca w formie prucia ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, też mi się to przytrafiało. Teraz już się pilnuję:)

      Usuń
  7. Cierpliwie wkładasz nitkę w to małe oczko w igle, szyjesz sobie spokojnie i tu nagle trach! nitka pękła... to wkurza mnie najbardziej :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja właśnie zaczynam szycie, mam nadzieję, że pójdzie mi to gładko.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja dopiero od 3 dni siedzę wieczorami przy maszynie, wcześniej nigdy w życiu... i już mogę się podpisać pod wszystkim. Tylko jeszcze nie pruję, bo męczę stare prześcieradła :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Też przeszłam jakis czas temu kilkuletni szał szycia :-) Nowe hobby!! Samouctwo. Od kompletnego laika do samodzielnego szycia wszystkiego. Mam miłe przekonanie w sobie, że mogę uszyć każdą rzecz jeśli tylko zechcę i poświęcę na to dość czasu (bo przecież nie jestem fabryką i zajmie mi to więcej czasu niż zawodowcowi. Mam na koncie zimowy wełniany płaszcz na watolinie i z podszewką dla mnie, wiele pasowanych żakieto-marynarek, kilka kamizelek z podszewką w tym garniturowe to tak z tych bardziej skomplikowanych i czasochłonnych przykładów.
    Rozumiem Twój szał radości :-) z tej umiejętności.
    Ponieważ mam spore doświadcznie kompletnie nie pojmuję po co prujesz (?!?) gdy skończy się nić w bębenku lub złamie igła?? Jakby zawodowcy tak robili to by na sól do kwaśnego mleka nie zarobili. Zakładasz nową igłę i po prostu jedziesz dalej!
    Zamiast fastrygowania lepiej sprawdza się spinanie szpilkami. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie pruję:) ale na początku swojej przygody z maszyną....i nie fastryguję. Zdecydowanie wolę spinać szpilkami.

      Usuń
  11. Ja szyję od pięciu lat,tylko,że na ma szynie dopiero jeden rok i ciągle łamią mi się igły . Najgorzej jest gdy młodsza siostra siada do maszyny kiedy mnie niema i prubuje zszyć kawałek kartonu😊. Najbardziej jednak dedenerwuje mnie prucie...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja szyję od czterech lat ale na maszynie tylko jeden rok i ciągle łamią mi się igły. Najgorzej jest gdy młodsza siostra siada do maszyny kiedy mnie nie ma i prubuje zszyć kawałek kartonu.lrytuje mnie PRUCIE!!!!!!!! Uszyje coś,wydaje mi się że super wyszło,a jak tylko zdejmę z maszyny widzę,że wyszedł jeden,wielki GLUT😠

    OdpowiedzUsuń

Zaangażowałam się w 100% tworząc ten post. Teraz czas na Ciebie, bo przecież wspólnie tworzymy ten blog, choć ja nim administruję. Będzie mi niezwykle miło, jeżeli:

a) zostawisz komentarz pod wpisem - każde Twoje słowo to dla mnie cenna wskazówka i sygnał, że jesteś ze mną
b) polubisz mój profil na FB - dzięki temu będziemy w ciągłym kontakcie
c) możesz mnie śledzić na Instagram i Pinterest, gdzie oprócz szyciowych tematów pokazuję troszkę mego prywatnego życia, ale uprzedzam - nie robię tego zbyt często (brak odpowiedniej ilości czasu)

Jeżeli ten wpis uważasz za cenny, podziel się nim proszę ze znajomym, udostępnij na swoim profilu w mediach społecznościowych.

TOP